Bardziej bał się żony, niż odpowiedzialności przed prawem

Pewien holender zapragnął odwiedzić nasz kraj na tzw. “skok w bok”. Nie chciał przy tym, aby o jego pomyśle i realizacji oczywiście – dowiedziała się żona. Pojechał więc do Polski, a na miejscu – już w Warszawie – poinformował policjantów z komendy mokotowskiej, że… został porwany i siłą przywleczony do Polski przez handlarzy narkotyków z Ukrainy. Zapewne w tym miejscu niejednemu policjantowi słuchającemu holendra, drgnęła powieka (a najpewniej obie naraz). Jednak, skoro było zgłoszenie, trzeba było to sprawdzić. Holender tłumaczył, że został porwany na stacji benzynowej, gdzie do jego auta wsiadło kilku mężczyzn i kazali mu jechać. Po przyjeździe do Polski, zdołał im uciec wraz ze swoim samochodem. Kiedy przejechał kilka kilometrów, zatrzymał się i na trawnik wyrzucił torby Ukraińców.  Bujna wyobraźnia holendra trochę go zawiodła. Nie pomyślał on, że na stacjach benzynowych (także w takim kraju jak Polska) są monitoringi. Całe jego opowiadanie można więc włożyć między bajki szczególnie po sprawdzeniu kamer. Holender przyznał się, że kłamał, ale tłumaczył to obawą przed własną żoną. Za opowiadanie bajek (oczywiście policji) mężczyźnie może grozić nawet 10 lat więzienia. Lepiej już było przyznać się żonie…

Zdjęcie: https://tvnwarszawa.tvn24.pl/

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*