Kozy… jeżdżące warszawskimi tramwajami?

Rzecz działa się w Warszawie. Abdul Rustam Chajbulajew jest hodowcą kóz. Zatrudnił bezdomnego, aby ten opiekował się jego zwierzętami. Jednak mężczyzna niewiele sobie z tego robił. Wyłączył elektryczny pastuch i… poszedł sobie. A kozy za nim. Jeździł z nimi w tramwaju, co wywoływało olbrzymią radość pasażerów (choć nie tylko radość). Pewnego dnia wziął kozy na drugą stronę Wisły – na Bulwary Wiślane. Jedno zwierzę weszło do sklepu i (zapewne zachwycone obfitością jedzenia), zaczęło spokojnie podjadać bułki. Radość kozy nie trwała długo.  Obsługa sklepu.. wezwała policję. Sklep zamknięto. Koza jest zwierzęciem, które je praktycznie wszystko. Ale – jeśli ma do wyboru świeże bułeczki, to… czemu ma nie skorzystać? Źle się to jednak skończyło. Kozy pozamykano – sklep także. Właściciel kóz odpowie za ich niedopilnowanie. I nie ma tu znaczenia, że ktoś go zawiódł. Że nie dopilnował. Że wyłączał elektrycznego pastucha, a kozy robiły co chciały. Z dwojga złego dobrze, że to nie były tygrysy…

Zdjęcie: https://warszawawpigulce.pl/

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*